Na to choruję. Dopóki to gówno mnie nie dopadło, nie sądziłam, że może być tak źle. Moim największym przyjacielem jest w tych dniach łóżko. Przyciąga mnie do siebie, nie daje odejść. A może to mój wróg ...? Codziennie zmuszam się, żeby wstać. Waldi mnie budzi, oszukuję to, że już, już wstaję, albo krzyczę z góry Wstałam. A tak naprawdę leżę i nie potrafię wstać. Baa nawet nie mam na to chęci. Jeszcze 5 minut, jeszcze 10, co się stanie, jeśli dziś Rózia nie pójdzie do szkoły? Nic, absolutnie nic ... Walczyć, walczyć z tym muszę walczyć. Taki był wczorajszy poranek.